Zauważyłam, że ostatnio zrobiłam
się wyjątkowo marudna w kwestii gotowania. Nie mam na myśli samej
czynności tylko wybór tego co ugotuję. Z jednej strony chce się
zrobić coś szybko i jak najmniejszym nakładem pracy a z drugiej
zrobić tak aby było to danie niecodzienne i inne( przeważnie oznacza to iż jest również czasochłonne ).
Ciekawe czy gdybym na obiad przez
tydzień podawała szklankę wody to czy czułabym się
usatysfakcjonowana? Satysfakcja może pojawiać się w różnych
sytuacjach a w tej chwili woda jest bardzo na czasie. Jak sobie
radzili prehistoryczni gdy takiej mody nie było? W dodatku pojęcie
szklanki też było im obce... zresztą – dlaczego zaczynam od
szklanki? Pewnie szkło również było abstrakcyjną .
Biedni prehistoryczni ludzie... nic dziwnego, że już nie żyją od
tylu lat.
Robiąc przeskok wieloooooletni wracam do współczesności
i kontynuuję temat gotowania. Jak to jest, że im nazwa potrawy
bardziej skomplikowanie brzmi tym danie wydaje się być smaczniejsze ? W dodatku
gdy do przepisu dołączone jest ładne zdjęcie to zaczynam nie
kontrolować napływu (a raczej wypływu) śliny. Jeśli posiadam
chociaż część składników w domowym zaciszu to rzucam wszystko i
biegnę do sklepu (nogi same wyrywają mi się do tej czynności gdyż
mózg produkuje sugestywne obrazy mojego przyszłego dzieła) by
dokupić brakujące. Docieram zziajana z powrotem do domu i biorę się za
gotowanie...Kroję, mieszam, szatkuję itp. Pot leje się
strumieniami (nie wzięłam prysznica po biegu a ponadto stres z
obawy o efekt finalny robi swoje), nakładam na talerz jedzenie drżącymi
rękoma starając się by wyglądało to chociaż podobnie do
ilustracji... Jest to spory problem gdyż zdolności manualnych u
mnie jak na lekarstwo.
Kiedyś jednak widziałam kiedyś jakiś
bardzo znany i drogi obraz który przedstawiał czarny trójkąt na
białym tle ( albo odwrotnie ) więc może mój brak zdolności jest
zdolnością i niedługo będę opływała w luksusy zarabiając
pieniądze na publikowaniu zdjęć moich potraw. Jakieś wystawy,
ludzie chcący zapłacić za wiekopomne dzieła przedstawiające np.
elegancką fasolkę szparagową w towarzystwie grillowanej cukinii z
włoskim sosem pomidorowym, parmigiano reggiano podane w stylu
marokańskim z kuskusem ( jak wspomniałam wcześniej – nie ma to jak
zachęcająca nazwa ).
Abstrahując od przyszłych milionów
złotych na koncie... próbuję mojej eleganckiej fasoli i....
smakuje jak fasola w sosie pomidorowym z kaszą, wygląda jak fasola
w sosie pomidorowym z kaszą( 2 kupki : jedna czerwono –
zielona,druga jasna – brak szans na miliony za zdjęcia ) a
spędziłam dobrą godzinę szukając przepisu oryginalnego.
Oczywiście nie zniechęci mnie to do
dalszych eksperymentów - kilka rozczarowań nie przesądza przecież sprawy.